niedziela, 5 lutego 2012

Trespass

Joel Schumacher ma dziś 72 lata. Jako reżyser zwrócił moją uwagę filem "Lost boys" z zaczynającym dużą karierę chociaż wciąż jeszcze w cieniu ojca Kieferem Sutherlandem. Potem były równie dobrze przyjęte "Flatliners" o eksperymentach ze śmiercią kliniczną (również z Sutherlandem), "czy Falling down" z pamiętną rolą sfrustrowanego Michaela Douglasa. W latach 90tych zmierzył się z prozą Johna Grishama ekranizując "Klienta" i "Czas zabijania" oraz dwukrotnie z Batmanem. Potem było mroczne "8mm" z Nicholasem Cagem i dziwne "Flawless" z de Niro. W XXI wieku powstały "Bad Company" z Anthonym Hopkinsem i dwa filmy z Collinem Farrellem: "Tigerland" i "Phone Booth". Po nich m.in. biograficzna "Veronica Guerin" z Cate Blanchett i musical "Upiór w operze" wg Andrew Lloyda Webera. W ostatnich 5 latach "Number 23" z nieśmiesznym Jimem Carreyem, "Town Creek" ze znanym z serialu "Prison Break" Dominikiem Purcellem i wreszcie młodzieżowy w obsadzie "Twelve". Rok 2011 przyniósł nam natomiast "Trespass" z wyraźnie już podstarzałymi Nicholasem Cagem i Nicole Kidman. Myślę, że Schumacher zaciekawił się scenariuszem, który jest całkiem sprawny. Jest to rozegrana w zasadzie w kilku pomieszczeniach historia napadu, w którym wszystko poszło nie tak, a na dodatek nic nie jest tym czym się wydaje. Bez wielkiego rozmachu, chociaż ładnie pokazana kamerą Andrzeja Bartkowiaka. Sprawny, intrygujący film, doskonały na jedno obejrzenie. No, może z jedną logiczną wpadką scenariuszową - gdybym chciał gdzieś ukryć pieniądze, to chyba nie w domu, o którym wiem, że za chwilę go stracę. Ale o tym uświadamiamy sobie dopiero po obejrzeniu, na szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz