niedziela, 6 lutego 2011

Obejrzeliśmy: "Kingdom of heaven" Ridleya Scotta.

 To od dawna jeden z moich ulubionych reżyserów. Bardzo sobie cenię jego wizualne podejście do filmowania i talent do robienia dobrych filmów. Widziałem go już raz po premierze w 2005 roku i pamiętałem jako epicki film o utracie przez chrześcijan Jerozolimy. Tym razem w wersji reżyserskiej (ponad 3 godziny filmu) objawiły się zupełnie inne wątki, szczególnie wiary mimo zwątpienia i szukania odkupienia. Z niejakim też zdziwieniem odnotowałem rolę Edwarda Nortona jako trędowatego króla. Duże chociaż niedocenione kino.
Scenarzysta tego filmu napisał później "Departed" (z Leonardo diCaprio) dla Martian Scorsese, a potem znowu dla Scotta "Body of lies" (również z diCaprio). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz