Obejrzeliśmy:
"Faster" (polskie genialne tłumaczenie "W pogoni za zemstą") z Dwaynem Johnsonem i Billym Bobem Thorntonem - badziewie o niczym. Ktoś się naoglądał Tarantino i jakichś filmów z przesłaniem i pomyślał, że to wystarczy. Szkoda czasu.
"I'm number four" - taki "Zmierzch", tylko bez wampirów. Cienizna.
"Shaolin" - Chińczycy coraz częściej pokazują, żę potrafią robić kino z rozmachem, trochę im jeszcze niestety wyczucia magii kina brakuje. Jackie Chan w pobocznej roli poczciwego kucharza, który nie zna ani w ząb sztuk walki.
"Battle Los Angeles" - nawet z niejaką przyjemnością obejrzałem. Film, który nie udaje wielkich ambicji, ani przerostu formy. Taka ostra naparzawa. Trochę jak "Black Hawk Dawn" tylko zamiast Somalijczyków są kosmici.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz