poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Piraci z Karaibów 4

Obejrzałem. Hmm. Jakieś takie bez polotu. Niby technicznie ok, ale zabrakło magii. Została papka dla mózgu i to tak przygotowana, że chyba nawet mniej bystrym mogłaby się odbijać czkawką (scena z palmami uraziła nawet mój skutecznie już wtedy uśpiony intelekt).
Aktorsko na plan pierwszy wybija się Ian McShane jako Czarnobrody - naprawdę jedyna postać, którą czuć było autentyzmem, a zagrana tak, że mogła nawet wzbudzać nutę sympatii, mimo, ze to bedgaj. Geoffrey Rush skrzydeł nie rozwinął, chociaż ma perełkę w scenie kapitańskiego śniadania na okręcie. Johnny Depp w zasadzie powtórzył już wszystko czym błysnął w poprzednich częściach - nic nowego. Reszta to miałkie tło.
Scenariusz kuleje, onelinerów brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz