poniedziałek, 5 września 2011

ogólnie o serialach

Przymierzam się do napisania paru słów o serialach i w związku z tym naszło mnie też kilka ogólnych na ten temat refleksji.
W kierunku seriali raczej nie spoglądałem uważając je za niewarte uwagi wypełniacze godzin (do tej opinii przyczyniła się znacząco nasza TV), ale nadszedł kiedyś taki czas, że zauważyłem iż obejrzenie pełnowymiarowego filmu przed snem jest nieco ponad moje siły, bo przysypiam. Tymczasem serial z odcinkiem długości 20-45 minut doskonale się w tą lukę wpasowuje. Może więc warto spróbować?
Okazuje się, że generalnie warto, chociaż znalezienie dobrego serialu w tak przepastnej ofercie graniczy z cudem. Przy czym trzeba brać pod uwagę jeszcze kilka czynników:
1. Generalnie pomijając tematykę w systematyce seriali występują 3 rodzaje produktów:
- serial o ciągłej fabule liniowej - zdecydowanie mój ulubiony rodzaj. Opowiada rozbudowaną historię, która z uwagi na ograniczenia czasowe nie zmieściłaby się w zwykłym filmie. Minusem jest tu konieczność oglądania wszystkich odcinków, żeby nie wypaść z tematu, stąd też jest to produkt przeznaczony dla wiernych oglądaczy. Z tego też powodu stawia spore wymagania przed ekipą tworzącą, bowiem nie mogą sobie pozwolić na stratę widowni w sytuacji, kiedy są nikłe szanse, że nowy widz zacznie serial oglądać od środka. Przykłady: "Rzym", "True Blood", "Flash forward", "Heroes".
- serial sypki - każdy odcinek stanowi odmienną historię. Mamy określone ramy fabuły, określonych bohaterów, ale generalnie jeden odcinek, jedna historia. Mniej wymagający od widza, bowiem utrata kilku odcinków nie przeszkadza generalnie w oglądaniu kolejnych. Również nowy widz może dołączyć w dowolnym momencie. Przykłady: "Friends", "Mentalist", wszelkiej maści CSI, "Leverage".
- hybryda dwóch powyższych - w zasadzie fabuła jest liniowa, ale pojawiają się odcinki wypełniające, które nic do niej nie wnoszą. Twórcy mają płacone od odcinka, więc czasami idą na łatwiznę i tworzą wypychacza, byle wyrobić zakontraktowaną ilość. Przykłady: "Lost", "Fringe".
- tasiemiec. Generalnie pasożytuje na wolnym czasie widza nic od siebie nie wnosząc. Historia jest tak rozwleczona, że prawdopodobnie w zaniku, postacie sztampowe. Imponuje ilością odcinków. Nie wymaga od widza specjalnej uwagi ani bystrości. Pozwala też sobie na częste nielogiczności, podmiany postaci, powtórki licząc, że w tej masie pozostaną niezauważone. Zdecydowanie nie polecam. Przykłady: "Moda na sukces".
2. Scenarzysta ważny jest! W przypadku serialu, który zazwyczaj ma mniejszy budżet w przeliczeniu na minutę trwania od filmu produkowanego do kin to jakość opowiadanej historii, a nie efekty specjalne, lokalizacje czy scenografia musi utrzymać uwagę widza. Poza tym jest to zdecydowanie dłuższa fabuła, więc i stopień skomplikowania w przypadku liniowej, lub ilość pomysłów w przypadku sypkiej jest bardzo istotna. W serialach najczęściej scenarzystów jest kilku pod wodzą głównego wizjonera/wynalazcy fabuły. W świecie serialowym w przeciwieństwie do kinowego scenarzysta jest ważniejszy od reżysera.
3. Sezon. Większość seriali jest podzielona na sezony, zazwyczaj związane z rokiem produkcyjnym (niekoniecznie kalendarzowym). Sezon to najcześciej od 12 do 25 odcinków, po których następuje dłuższa przerwa czyli wakacje/urlop dla twórców. Z niewielkimi wyjątkami wytwórnie zamawiają całe sezony po czym zależnie od jakości produktu/wyników oglądalności/własnego widzimisie decydują czy zamówić kolejny sezon czy się wycofać. Zdarzają się sytuacje, że z góry są zamawiane 2-3 sezony, czasami produkt jako nierokujący jest ubijany w połowie sezonu. Bywa też, że stacja produkująca (zazwyczaj produkcje serialowe są powiązane ze stacjami telewizyjnymi) odsprzedaje serial innej stacji, która kontynuuje temat. I tu dochodzimy właśnie do bardzo ważnego i drażliwego tematu jakim są...
4. Pieniądze! Jak każde prawie przedsięwzięcie na rynku rozrywki masowej motywem przewodnim wcale nie jest twórczość czyli potrzeba tworzenia, ale kasa czyli potrzeba zarabiania. Innymi słowy nie jest ważny odbiorca czyli widz, ale jego portfel. Co niestety czasami negatywnie odbija się na odbiorcy. W przeciwieństwie do filmu kinowego, który albo zostanie nakręcony, albo nie w światku serialowym znane są sytuacje ubijania serialu już po kilku odcinkach. To tak jakby widza w połowie seansu wyprosić z kina, ponieważ nie nakręcono reszty filmu. Z tego powodu nie warto zaczynać oglądania serialu premierowego, niezależnie od tego jakie miałby rewelacyjne reklamy. Dlatego też...
5. Warto zaczekać przynajmniej do ukończenia sezonu i dopiero wtedy zabrać się do konsumpcji. Chyba, że mówimy o serialu sypkim, gdzie ilość odcinków ma mniejsze znaczenie. Ale wtedy czasami dla kilku odcinków nie warto zaczynać. Rozpoczęcie oglądania przed ukończeniem sezonu ma jeszcze jeden przykry mankament czyli konieczność oczekiwania na kolejny odcinek. Dysponując pełnym sezonem możemy sobie sami dawkować kiedy obejrzymy kolejny odcinek. Przykłady seriali obciętych: "New Amsterdam", drugi sezon "Rzymu", "Vanished", "Jericho".
6. Rozmach. Produkcja seriali przestała być niszowa. Duże wytwórnie wykładają coraz większe budżety (przoduje tutaj HBO). Wreszcie zaważono, że nie tylko gospodynie domowe w wolnej chwili i emeryci mogą być odbiorcami serialu. Stąd coraz lepsze nazwiska zarówno reżyserów jak i aktorów się w serialach pojawiają. Zaciera się podział na aktorów serialowych i kinowych. Dla takiego gościa podpisanie umowy na serial jest też gwarancją długotrwałego zarobku (jak się postara i jak serialu nie obetną). Seriale z dużym budżetem to np. "Lost", "Boardwalk empire", "Game of thrones", "Terra Nova".

Na zakończenie ciekawostka: przyjętą praktyką jest kręcenie testowych odcinków pilotowych tylko dla wytwórni. Takie odcinki zazwyczaj nie oglądają światła dziennego, mają jednak przekonać finansujących, że warto zainwestować w cały sezon. W przypadku przyjęcia do produkcji pierwszy odcinek jest kręcony jeszcze raz, nierzadko w odmiennej obsadzie, bowiem np. w międzyczasie udało się uzyskać jakieś znaczniejsze gwiazdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz