Komiks od pewnego czasu jest doskonałą pożywką dla twórców filmowych, a wydawnictwa posiadające prawa do postaci czerpią z tego zyski większe niż ze sprzedaży wersji papierowych. W tym morzu produkcji komiksowych są takie, które się wyróżniają. A wśród wyróżniających zdecydowanie błyszczy trylogia o Batmanie Christophera Nolana. Własnie obejrzałem ostatnią, zamykającą odsłonę i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.
Nolan nie robi łatwych filmów. Ale z pewnością robi je dobrze. Na tyle dobrze, że potrafią na długo zapaść w pamięć. Potrafi też kreować postacie charakterystyczne. Wszyscy pamiętam nieodżałowanego Heatha Ledgera, który swoją kreacją daleko w tyle zostawił Jacka Nicholsona i jego wersję Jokera. W moim odczuciu równie niezapomniany jest Bane wykreowany przez Toma Hardy'ego. Wciąz jeszcze brzmi mi w uszach jego charakterystyczne "of course" zniekształcone przez maskę (podobno sposób mówienia inspirowany głosem irlandzko-cygańskiego boksera Bartleya Gormana, chociaż myślę, że w naśladowaniu głosów cygańskich bokserów nikt nie przebije Brada Pitta). Swoją drogą to jakaś chyba prawidłowość u Nolana - Batman mówi zachrypłym szeptem, Joker mówił w sposób bardzo charakterystyczny i niepowtarzalny, a taki sam jest teraz Bane. Świetna rola (może nie na miarę Jokera z poprzedniej części, ale nadal świetna). Bardzo dobry pomysł z maską. Dzięki temu nie ma skojarzeń co do poprzednich ról tego aktora, co wyszło mu na dobre. Również zmilitaryzowanie postaci i ta chartakterystyczna maska robią swoje - w komiksie Bane jest osiłkiem w masce meksykańskiego wrestlera, trochę jak Spiderman, ale w innych kolorach (btw. w filmie "Amazing Spiderman" jest scena jak Peter Parker na pomysł maski do stroju człowieka-pająka wpada widząc plakat zamaskowanego meksykańskiego wrestlera...).
Nolan postawił na sprawdzoną ekipę, sporą większość aktorów przetestował już sobie w "Incepcji" i nie zawahał się ich użyć ponownie (Hardy, Cotillard, Murphy, Gordon-Levitt). A nawet zaplanował juz niektórym kariery, bo przecież kolejna część już z udziałem Robina jest nieunikniona, wiec Joseph Gordon-Levitt ma robotę zapewnioną.
Myślę, że ten reżyser ma niesamowitą umiejętność uprawdopodabniania komiksowych treści. Batman w zasadzie jest bajką, komiksowo-rozrywkową opowieścią, a jednak w wersji Nolana wszystko to zostało opowiedziane bardzo poważnie, tak jakby naprawdę mogło się zdarzyć. Wręcz przerażająco realistycznie.
Nie uważam za stracone tych prawie trzech godzin spędzonych przed ekranem. Ten film zapadł mi w pamięć.
Zauważyłem, że brat reżysera Christophera Nolana i współscenarzysta większości jego filmów, w tym również Batmanów, Jonathan jest twórcą produkowanego przez J.J. Abramsa całkiem fajnego serialu, który oglądam już od dwóch sezonów - "Person of interest".
OdpowiedzUsuń