niedziela, 9 czerwca 2013

małe ziarno - duży plon

Po ostatnich seansach mam takie odczucie, że zatrudnienie wziętych scenarzystów i reżysera specjalizującego się w efektownych filmach oraz wydanie majątku na efekty specjalne to może i łatwy, ale wcale nie pewny pomysł na sukces. W przypadku filmu "Jack the Giant Slayer" zdecydowanie się nie udało. Wyszła opowiastka miałka i bez polotu. Znana historia o olbrzymach i ziarnach fasoli ma w sobie potencjał, którego zupełnie nie wykorzystano. Aktorstwo drewniane (może jedynie Ewan McGregor trochę się starał), dowcip mierny, nawet stroje jakieś takie sztuczne (rzadko zwracam na to uwagę, ale tu aż kłuło w oczy, a przecież pani Joanna Johnson ma spore doświadczenie). Gniot wyszedł taki, że nawet efekty specjalne i 3D go chyba nie uratują. I jeszcze ta scena głównej bitwy między ludźmi a olbrzymami, której główna rozgrywka polegała na przeciąganiu liny przymocowanej do mostu zwodzonego. I choć ludzi było niewiele więcej od olbrzymów, a ich lina była przymocowana poniżej olbrzymowej (fizyka: krótsze ramię=większa siła) to i tak dawali radę. No żenujące. Szkoda czasu.
Za to pozytywnie zaskoczył mnie "Beautiful Creatures". Niby temat eksploatowany od paru już lat: ckliwa historyjka dla młodzieży bardzo w typie sagi "Zmierzch" Stephanie Mayer (tam dziewczyna zakochująca się w wampirze, tutaj chłopak pałający uczuciem do młodocianej czarownicy). Czytając sam opis chyba bym sobie darował. Ale trochę podejrzliwości wzbudzili we mnie Jeremy Irons i Emma Thompson w obsadzie. No i reżyser/scenarzysta Richard LaGravenese, któremu zawdzięczamy scenariusze do m.in. do "Wody dla słoni", "Małej księżniczki", "Co się wydarzyło w Madison County" czy też "Fisher Kinga" oraz obecnie "Behind the Candelabra" (głośno coś o tym filmie z uwagi na rolę prawie 70letniego Michaela Douglasa jako Liberace). Zaryzykowałem obejrzenie i nie żałuję. Tak właśnie powinien być nakręcony "Zmierzch". Jeśli wybaczyć ckliwość tej opowiastki o młodzieńczej miłości, która przezwycięża wszystkie przeciwności, oraz relatywnie tanie efekty specjalne to w zamian dostaniemy naprawdę niezłe aktorstwo, nieźle napisany scenariusz (adaptacja pierwszej z serii książek dla młodzieży "Kroniki Obdarzonych" autorstwa Kami Garcii i Margaret Stohl) i jeżeli ten poziom się utrzyma to może wreszcie zapowiedź serii, która zdetronizuje taką papkę dla mas jak "Zmierzch". Młodzi aktorzy radzą sobie świetnie, ale szczególnie warta uwagi jest rola Emmy Thompson, moim zdaniem warta Oscara. W niewielkiej w zasadzie ilości czasu ekranowego ta wyśmienita aktorka brawurowo pokazała doskonały warsztat aktorski. Przyznam, że zrobiła na mnie wrażenie. Film obfituje w delikatny humor i sporo małych smaczków i mimo, że nie jest idealny to jednak pozytywnie się wyróżnia na tle innych masowych produkcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz