niedziela, 22 września 2013

Skomplikowane rodzinne zależności

Justin Zakham dał o sobie poznać światu jako scenarzysta słodko-gorzkiego filmu o dwóch umierających facetach i ich postanowieniu zrobienia w życiu jeszcze kilku rzeczy. Dla kogoś, kto już dopuszcza do siebie świadomość tego, że kiedyś umrze film "Bucket's list" ze świetnymi kreacjami Jacka Nicholsona i Morgana Freemana pozostanie zapewne tytułem zapadającym w pamięć.
Na pomysł nowego filmu Zakham wpadł obejrzawszy szwajcarsko-francuską komedię z 2006 roku pt. "Mój brat się żeni". Na kanwie tego filmu napisał scenariusz na tyle wybitny, ze udało mu się do projektu skaptować Roberta deNiro, Susan Sarandon, Diane Keaton i Robina Williamsa, a do tego młodziaków Katherine Heigl, Tophera Grace, Bena Barnesa i Amandę Seyfried. Sam również film wyprodukował i wyreżyserował. I tak powstał "The big wedding" - film, który chociaż próbuje powalczyć o dobre imię upadającej amerykańskiej kinematografii. W przeciwieństwie do blockbusterów, które ostatnio kładą nacisk na efekty specjalne, a scenariuszem nie przejmują się wcale (ostatni przykład jaki widziałem to "World War Z"), tutaj mamy akcenty rozłożone przeciwnie. Zakham udowodnił, że niezły scenariusz i dobrzy aktorzy potrafiący go ogarnąć są w stanie zainteresować widza przez 90 minut seansu.
Punktem wyjścia jest ślub chłopaka, który ma trzy matki (biologiczną, przybraną i macochę) oraz przybranego ojca, który ma dwie żony (była i przyszłą) i przybranego brata, który zakochuje się w jgo biologicznej siostrze. To nawet trudno by było rozrysować, a cóż dopiero opowiedzieć. A dalej robi się jeszcze ciekawiej.
Mocną stroną filmu są dobrze rozrysowane postacie, niezłe aktorstwo i błyskotliwe dialogi. Film niestety czasami ociera się o dowcip nie tylko sytuacyjny, ale również ordynarnie dosłowny, na szczęście tylko nieznacznie. Taka chyba kinowa moda i konieczność.
Mimo to wart jest obejrzenia. Kawał dobrej kinowej roboty w sam raz na popołudniowy seans.

I jeszcze ciekawostka: w przeciwieństwie do ostatnio przyjętej zasady trailer wcale nie pokazuje najlepszych scen z filmu. Nawet powiedziałbym, że jest tak zmontowany, żeby opisać punkt wyjścia, a nie zdradzić co dalej. Rarytas wśród zwiastunów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz