
To było chyba jego największe osiągnięcie aktorskie.
Na szczęście bakcyl zaowocował na innym poletku w hollywoodzkim biznesie. Jeszcze w tym samym roku pojawił się film wg jego scenariusza, który mocno zapisał się w kategorii komedii sensacyjnych. Na tyle mocno, że "Zabójcza broń", bo o niej mowa, doczekała się trzech kontynuacji o równie wysokim poziomie a sporo większym budżecie, a Mel Gibson stał się gwiazdą dużego formatu.
Potem co kilka lat mr Black zaskakiwał nas jakimś ciekawym scenariuszem. Pojawił się "Ostatni skaut" Tonyego Scotta z Brucem Willisem, niedoceniony "Last Action Hero", w którym znowu spotkali się jego starzy znajomi z "Predatora" - John McTiernan i Arnold Schwarzenegger. Następnie Renny Harlin, który po McTiernanie zrobił kolejną "Szklaną pułapkę" dostał scenariusz "Długiego pocałunku na dobranoc" w który usilnie lansował swoją małżonkę i przy okazji Samuela Jacksona.
Wreszcie w okolicach 2005 roku Shane Black poczuł się na tyle mocny w środowisku filmowym, że odważył się na reżyserię wg własnych scenariuszy. tak powstały "Kiss kiss bang bang" i "Iron Man 3". Oprócz tego ostatniego wszystkie poprzednie trzymały się obranego przez Blacka gatunku - czasami z większym naciskiem na komedię, kiedy indziej sensację.
I tak po 30 latach w branży od tego chudzielca - ofiary Predatora dostaliśmy na ekrany "Nice guys". W jednej z recenzji wyczytałem, że ten film powinien być pokazywany w szkołach filmowych jako wzorzec komedii sensacyjnej. Nie posunąłbym się tak daleko, ale przyznaję, że dobrze się na tym filmie bawiłem. Widać, że twórcy również. Większość hollywodzkich produkcji pozostawia mi ostatnio uczucie przemożnej chęci zapomnienia. No obejrzałem i z głowy. Traumatyczne przeżycia trzeba szybko wyrzucić z pamięci. A w przypadku "Nice guys" mam ochotę obejrzeć go jeszcze raz, żeby docenić smaczki. Z zaskoczeniem to sobie uświadomiłem.
Warto obejrzeć i mam nadzieję, że twórcy nie porzucą tej pary bohaterów, bo tak jak Riggs i Murtough w "Zabójczych broniach" tak postacie grane przez Russella Crowe'a i Ryana Goslinga mogą nam jeszcze przynieść sporo zabawy w kolejnych częściach. Widzę tu spory potencjał do zagospodarowania i czekam w niecierpliwością na dalszy ciąg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz