poniedziałek, 10 maja 2021

Wild wild west



Po długich poszukiwaniach znalazłem wreszcie serial, który mnie wciągnął. Zacząłem oglądać trochę bez przekonania, gotowy raczej na kolejnego wypełniacza czasu antenowego. Szybko jednak zmieniłem zdanie. Trafiłem bowiem na amerykański serial bez netfliksowej poprawności, zrobiony ze smakiem i rozmachem. Początkowo zaczął mi się kojarzyć z pierwszymi sezonami "Sons of anarchy". Ta sama średniomiasteczkowa amerykańska społeczność, układy, władza, problemy. Ale może po kolei.

W "Sons of anarchy" rolę policjanta w trzech pierwszych sezonach zagrał Taylor Sheridan. Ten aktor po osiągnięciu szacownego wieku lat czterdziestu wziął się za pisanie scenariuszy. Dzięki temu dostaliśmy dwie części "Sicario", zapadający w pamięć "Wind river" i nominowany do Oscara za scenariusz "Hell or High Water". Te filmy nazwano trylogią (właściwie tetralogią) "of the modern-day American frontier".

W 2017 roku Sheridan stworzył serial o ranczo w Montanie, w którym konserwatywne życie dzikiego zachodu na pograniczu rezerwatu indian ściera się z wkraczającą industrializacją. W głównej roli obsadzono Kevina Costnera, w pozostałych wiele znanych twarzy aktorów serialowych. "Yellowstone" wystartował w 2018 roku, wyemitowano 3 sezony, a Paramount w ciemno zamówił czwarty i piąty. W przeciwieństwie do masowej fabryki seriali Netflixa, gdzie showrunner robi kilka pierwszych i ostatni scenariusz, a resztę wypełniają wyrobnicy, Sheridan osobiście napisał scenariusz do wszystkich odcinków, a cały pierwszy sezon również wyreżyserował (i zagrał małą rólkę).

Serial bardzo równy, wciągający i moim zdaniem zdecydowanie wart dania mu szansy.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz