wtorek, 9 kwietnia 2013

czas odejść

Wiedza kiedy odejść z godnością to bardzo trudny temat.
Wiedziony sentymentem zakupiłem koncert gościa ukrywającego się pod pseudonimem Meat Loaf. Jego płyta z 1977 roku "Bat out of hell" sprzedała się w 43 milionach egzemplarzy prawie deklasując "Thrillera" Jacksona. Jednak najbardziej znana jest datowana na 1993 rok "Bat Out Of Hell 2: Back Into Hell". Już kiedyś o tym pisałem, długo mi zajęło, żeby ocenić piosenki tego gościa (których w większości jest tylko wykonawcą, nie autorem). Ale z czasem zaczęły mi się coraz bardziej podobać z uwagi na ich rozbudowanie i wielowarstwowość.
Koncert świetny. Fajne utwory, bardzo dobry zespół muzyków, świetne laski w chórkach, niezłe światła. Pełen (i to niemały) stadion ludzi. Tylko ta łyżka dziegciu w postaci Meat Loafa...
Facet ma obecnie 66 lat. Jest gruby, obleśny, spocony i zadyszany. Nie daje rady nawet chodzić po scenie, a co dopiero śpiewać. Większość utworów wykonuje w pozycji, która wskazywałaby, że ma spore zatwardzenie i bardzo się męczy. Nie trafia nie tylko w nuty ale i w rytm, próbuje to wszystko zamaskować krzycząc. Dobrze, że chociaż tekst pamięta. Naprawdę szkoda, bo zepsuł swoją obecnością całkiem niezły koncert. Mógł pozwolić śpiewać młodszym - a laski, które z nim wystąpiły całkiem niezłe, również wokalnie.
Midge Ure z Ultravox - facet o równie charakterystycznym głosie - przynajmniej zdając sobie sprawę, że wokal już nie ten pozwolił zaśpiewać "Viennę" na swoim koncercie młodziakowi.
Trzeba wiedzieć kiedy odejść, a Meat Loaf chyba naprawdę nie ma tego wyczucia. A szkoda. Bardzo dobry koncert bardzo wzorcowo spaprał.



1 komentarz: