niedziela, 19 czerwca 2011

Nadrobiłem kinowe zaległości cz. 3

„True Grit” (dystrybutor nie miał weny i pozostawił tytuł „Prawdziwe męstwo”) - na podstawie książki z 1968 roku (tym razem wydawca książki błysnął tytułem "Troje na prerii") autorstwa Charlesa Portisa o 14-letniej dziewczynce, która wynajmuje zapijaczonego szeryfa do pojmania zabójcy swego ojca. To już kolejna wyśmienita ekranizacja braci Cohenów, prawdziwe wielkie kino w najlepszym wydaniu. 10 nominacji do Oscarów, chyba żadnego nie zgarnęli tym razem, zupełnie niezasłużenie. Ale za to wcześniej się obłowili za „To nie jest kraj dla starych ludzi” (8 nominacji, 4 Oscary). Jeff Bridges zagrał brawurowo (Oscara nie dostał tylko dlatego, że niedawno zgarnął), Matt Damon ciekawie, a Hailee Steinfeld w wieku 15 lat już sobie wywalczyła nominację za rolę drugoplanową. A propos drugiego planu warto zwrócić uwagę jakich twarzowców potrafią Cohenowie dobierać w swoich filmach do budowania tła. Zawsze ceniłem tę parę reżyserską i tym razem też się nie zawiodłem. Lubię ich sposób narracji, jedna ze scen sprawiła, że popłakałem się ze śmiechu, co mi się rzadko zdarza. Chociaż zapewne i tak nikt nie zgadnie która, bo podobno mam jakieś „inne” poczucie humoru. Świetne kino w każdym calu, dawno tak dobrego filmu nie widziałem.
Warto oglądać z napisami, a nie z lektorem z uwagi na sposób mówienia postaci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz