wtorek, 14 czerwca 2011

Obejrzałem: Adjustment bureau

Kolejna genialna polska wersja tytułu: "Władcy umysłów". Gdybym na to zwracał uwagę to chyba bym tego filmu nie obejrzał. A szkoda by było, bo całkiem przyzwoity.
Philip K. Dick to chyba ulubiony pisarz Hollywoodu. Nie znam częściej ekranizowanego autora. Długo można by wymieniać filmy zrobione na podstawie jego pomysłów. To tak jak z Beethovenem i dzwonkami do komórek. Podobno w Hollywood jak się dowiedzieli o tych dzwonkach to się zdziwili, że to taki genialny pies.
Wracając do tematu: tym razem za film odpowiada George Nolfi - może nieznany jako reżyser, ale mający na koncie scenariusze do Ultimatum Bourne'a, Sentinela (z Michaelem Douglasem), Ocean's Twelve i Timeline. W rolach głównych Matt Damon i Emily Blunt (kobieta o łobuzerskiej urodzie kaczki).
Film w zasadzie o miłości, ale w bardzo specyficznych okolicznościach. Co mi się rzuciło w oczy, a w zasadzie uszy to bardzo klimatyczna ścieżka dźwiękowa. Zapewne jak jej oddzielnie posłucham to już nie zrobi takiego wrażenia, ale w filmie stanowczo się wyróżnia. Pomysł z drzwiami trąci Matrixem i tamtejszym klucznikiem, ale skoro to Dick wymyślił, to znaczy, że w Matriksie z niego zrzynali.
Ogólnie dało się obejrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz