niedziela, 18 grudnia 2011

Drive

Duńczyk reżyser i chyba 5 niezależnych firm producenckich, to mogło trochę rozerwać skostnienie hollywoodzkiego kina. No i się udało. Ta skromna ekranizacja opowiadania Jamesa Sallisa ma swój niezaprzeczalny klimat. Niby leniwy tryb narracji wsparty relaksującą prawie muzyką, do tego bohater bez mimiki, który przez cały film mrugnął może 5 razy. Ale nastrojowy bardzo, dobrze się ogląda. Historia raczej prosta, film bardziej się broni metodą jej opowiedzenia niż zawiłościami fabuły. W dwóch miejscach zauważyłem błędy realizatorskie. Najpierw bohater włamuje się do samochodu w rękawiczkach, po czym otwiera drzwi mając te rękawiczki w tylnej kieszeni, a gdy łapie za kierownicę znów ma je na rękach. Drugi przypadek jest gorszy bowiem gdy taranuje nad brzegiem skarpy limuzynę spychając ją w dół i wysiada z samochodu, to reflektory jego auta są nietknięte - obawiam się, że amerykanie nie produkują już tak wytrzymałych samochodów, nawet na potrzeby filmu. W tle m.in. Ron Perlman, który ostatnio bardzo się zaktywizował. Mimo grania głównej postaci w serialu Sons of Anarchy znalazł ostatnio czas na pomniejsze role w tuzinie innych filmów. Pracowity gość.
Ciekawy film, warto mu poświęcić te 2 godzinki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz